Home > Author > Karl Ove Knausgård >

" Codzienność z jej obowiązkami i rutynowymi czynnościami wytrzymywałem, lecz nie czerpałem z niej radości, nie przydawała ona sensu mojemu życiu ani mnie nie uszczęśliwiała. Nie chodziło o brak ochoty do umycia podłogi czy zmienienia dziecku pieluchy, tylko o coś bardziej zasadniczego, o to, że nie przeżywałem wartości codziennego życia, lecz chciałem się od niego oderwać; tak było zawsze. Życie, które wiodłem, nie było więc moim życiem. Starałem się uczynić je swoim, toczyłem o to ze sobą walkę, bo przecież chciałem tego, ale mi się nie udawało, tęsknota za czymś innym dziurawiła na wylot wszystko, co robiłem. W czym tkwił problem? Czy nie mogłem znieść tego przenikliwego, chorego tonu rozbrzmiewającego dookoła w społeczeństwie, dobiegającego od pseudoludzi i pseudomiejsc, pseudozdarzeń i pseudokonfliktów, za których pośrednictwem żyliśmy, ze wszystkiego, co oglądaliśmy, wcale w tym nie uczestnicząc, z tego stworzonego przez nowoczesność dystansu do naszego własnego, w zasadzie nieodżałowanego tu i teraz? W takim razie, jeśli tęskniłem za większą dawką rzeczywistości, większą dawką bliskości, to chyba powinienem głosić pochwałę tego, co mnie otaczało, a nie pragnąć się od tego oderwać? "

Karl Ove Knausgård


Image for Quotes

Karl Ove Knausgård quote : Codzienność z jej obowiązkami i rutynowymi czynnościami wytrzymywałem, lecz nie czerpałem z niej radości, nie przydawała ona sensu mojemu życiu ani mnie nie uszczęśliwiała. Nie chodziło o brak ochoty do umycia podłogi czy zmienienia dziecku pieluchy, tylko o coś bardziej zasadniczego, o to, że nie przeżywałem wartości codziennego życia, lecz chciałem się od niego oderwać; tak było zawsze. Życie, które wiodłem, nie było więc moim życiem. Starałem się uczynić je swoim, toczyłem o to ze sobą walkę, bo przecież chciałem tego, ale mi się nie udawało, tęsknota za czymś innym dziurawiła na wylot wszystko, co robiłem. W czym tkwił problem? Czy nie mogłem znieść tego przenikliwego, chorego tonu rozbrzmiewającego dookoła w społeczeństwie, dobiegającego od pseudoludzi i pseudomiejsc, pseudozdarzeń i pseudokonfliktów, za których pośrednictwem żyliśmy, ze wszystkiego, co oglądaliśmy, wcale w tym nie uczestnicząc, z tego stworzonego przez nowoczesność dystansu do naszego własnego, w zasadzie nieodżałowanego tu i teraz? W takim razie, jeśli tęskniłem za większą dawką rzeczywistości, większą dawką bliskości, to chyba powinienem głosić pochwałę tego, co mnie otaczało, a nie pragnąć się od tego oderwać?